Wycieczka w Karpaty od strony zbójnickiej
Zbójnictwo było zjawiskiem wpisanym w wielobarwne dzieje Karpat. Nigdzie indziej na taka skalę, kompanie chłopskie dowodzone przez hardego harnasia, nie siały postrachu w górskich wioskach i na traktach handlowych. Z drugiej strony zbójnicy cieszyli się szacunkiem wśród miejscowej ludności, bowiem znani byli ze swej szczodrości wobec ludzi im sprzyjających i ukochanych wiejskich dziewek zwanych „frajerkami”. Różne były powody, dla których ludzie porzucali doliny i wchodzili na rozbójniką ścieżkę w góry, do najczęstszych należały bieda, łatwy sposób wzbogacenia się, ucieczka przed prawem, oraz chęć życia bez ograniczeń. O zbójnikach śpiewano pieśni, opowiadano o ich niecnych wyczynach, oraz tworzono legendy o nadludzkich cechach charakteru. Najważniejszy był harnaś, czyli dowódca kompani, który decydował o wszystkim, co tyczyło się organizacji grupy, jej zbójeckiej działalności, oraz podziału łupu. Do dziś zachowały się prawdziwe historie i bajkowe opowieści dotyczące największych zbójników w Karpatach, a ich faktyczne dzieje warto poznać, gdyż są elementem bogatej, góralskiej kultury.
Najsłynniejszy zbójnik w Karpatach, czyli poznajemy Janosika
Juraj Janosik to niewątpliwie najsłynniejszy zbójnik w całych Karpatach. Urodził się we wsi Terchova na Słowacji w 1688 roku, która położona jest w malowniczym paśmie Małej Fatry. O jego życiu wiemy dosyć sporo,bowiem zachowały się akta sądowe, z których prześledzić możemy żywot zbójnika. W młodości zaciagnął się do wojsk powstańczych Franciszka Rakoczego II walczących przeciwko Habsburgom, ale w parę lat później służył w cesarskiej armii jako strażnik w więzieniu na Zamku w Bytczy. Tam właśnie poznał hetmana zbójników Tomasza Uhorczika, z którym zaprzyjaźnił się i związał swe późniejsze losy. Gdy Uhorczik uciekł z więzienia wspólnie postanowili zorganizować kompanię, która od 1711 roku grasowała na Orawie i Liptowie napadając na kupców, handlarzy i podróżnych. Wkrótce Janosik objął dowództwo nad bandą zbójników i przez kilka miesięcy pod jego dyktando kompania siała postrach w północnej Słowacji.
Według miejscowych legend Janosik posiadał czarodziejskie przedmioty (ciupagę, pas, siedmiomilowe buty), które zapewniały mu powodzenie w walce, a skradzionymi przedmiotami dzielił się z mieszkańcami orawskich wsi. Zbójecki proceder harnasia z Terchovej nie trwał długo, został ujęty po kilkunastu miesiącach zbójowania i osadzony w więzieniu w Liptowskim Mikulaszu, Tu odbył się sąd nad jego czynami i wykonano najsurowszy wyrok przeznaczony dla przywódców kompani, czyli śmierć na haku. Z czasem legenda Janosika stała się coraz bardziej w całej Słowacji, oraz poza jej granicami, a on sam urósł do miana bohatera narodowego. Wiele miejsc na Słowacji związanych jest z jego działalnością, głównie za sprawą z faktów z życia (m.in. Terchova, Zamek w Bytczy, Liptowski Mikulasz), ale także ludowych przekazów, baśni i legend (m.in. Zamek Orawski, Janosikowe Diery, Valaska Dubova). Janosik stał się jednym z najważniejszych symboli dla Słowaków, jako ten który walczył o niepodległy kraj, oraz „równał świat” zabierając bogatym i rozdając biednym.
Ondraszek w Beskidzie Śląskim
Ondraszek, czyli Ondra Fucimian był największym zbójnikiem w Beskidzie Śląskim. Urodził się w 1680 roku w czeskich Janowicach niedaleko Frydka, jako syn tamtejszego wójta i prawdopodobnie uczęszczał do szkoły w Przyborze. Po powrocie do domu służył na Zamku we Frydku, gdzie według legendy wdał się w romans z córką starosty Prażmy. Poddany karze chłosty zbiegł w góry i rozpoczął życie zbójnika. Dodatkowym motywem zaszycia się w górach, mogła być ucieczka przed poborem do wojska. Pomimo skąpych źródeł na temat działalności Ondraszka, wiemy na pewno, że w 1711 roku miał już kilkuletnią historię zbójecką i był ścigany przez władze, a nagroda za jego głowę wynosiła 100 florenów. Najważniejszym miejscem w jego życiu była Łysa Góra, na której każdej wiosny rozpalał wielkie ognisko, dając tym samym sygnał swym kompanom do rozpoczęcia zbójowania po zimowej przerwie. Jego żywot zakończył się nietypowo jak na zbójnickiego harnasia, bowiem nigdy go nie schwytano, a zabity został przez swego przyjaciela lub krewnego Juraszka, który uczynił to dla wyznaczonej nagrody. Ciało Ondraszka przewieziono do Frydka zostało na rynku poćwiartowane jako przestroga, by nikt z mieszkańców nie chciał iść w jego ślady. Natomiast sława zbójnika rozeszła się po Śląsku i Morawach, powstała niezliczona ilość legend, bajek i podań o jego życiu.
O walecznym i prawym życiu zbójnika pisał Gustaw Morcinek w powieści „Ondraszek”, ksiądz Emanuel Grim w poemacie „Ondraszkowe wesele”, oraz najbardziej znaną melodię zatytułowaną „Pieśń o zbójniku” wykonywał Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”. W Koniakowie znajduje się karczma, w której to według legendy bywał harnaś, a pod górą Ochodzita – jak twierdza górale – ukryte są skarby Ondraszka.
Wycieka w Karpaty – Zbójnik spod Babiej Góry
Józef Baczyński ze Skawicy był najbardziej znanym zbójnikiem spod Babiej Góry. Jego rodzice prawdopodobnie przywędrowali ze wsi Baczyn i stąd wzięło się nazwisko rodowe. Nie znana jest dokładna data urodzenia zbójnika, lecz miało to miejsce na początku XVIII wieku, natomiast wiemy, że pochodził z dosyć zamożnej rodziny, a w młodości służył u bogatych skawickich gospodarzy. Przed 1732 rokiem ożenił się, zamieszkał we wsi Jaszczurowa i tam rozpoczął swój niecny proceder.. Podczas jarmarku, który odbywał się Wadowicach, poznał kilku młodych mężczyzn i wspólnie z nimi okradli bogatego krawca Sowę, a w następnym roku zawiązał zbójnicką kompanie i wraz z braćmi Giertugami okradli Browar w Dobczycach. Wkrótce potem został jej harnasiem i organizował napady na na polskich, oraz słowackich drogach. Siali postrach w rejonie Jaszczurowej, Sidziny, Ochotnicy, Zubrzycy, oraz w dolinie rzeki Orawy. Najbardziej śmiałym wyczynem zbójeckim był napad na Sanktuarium w Inwałdzie, gdzie Baczyński modlił się przed cudownym obrazem Matki Boskiej. Następnie zabrał księdzu jedynie strzelbę i gąsior wina, a nie tknął żadnej rzeczy z dobytku kościoła. Choć nie wiadomo dokładnie, gdzie znajdowały się kryjówki harnasia, można przypuszczać, że mieściły się one na Babiej Górze, Policy i Jałowcu, bowiem te góry znał doskonale, – na ich grzbietach się wychowywał, a później w ich cieniu grasował. Zbójnika pojmano jesienią 1735 roku i osadzono na Zamku w Krakowie, a w rok później stracono. W ludowych podaniach Baczyński wspominany jest jako hojny i sprawiedliwy „dobry chłopak”, który ukrył wiele skarbów na Babiej Górze, oraz fundował święte kapliczki w Beskidach.
Zbójnicy z Żywiecczyzny
Sebastian Bury zasłynął jako najbardziej hardy zbójnik Żywiecczyzny. Urodził się w Rajczy, prawdopodobnie na początku XVII wieku, a po raz pierwszy o jego zbójnickiej działalności głośno jest w 1624 roku, gdy jako członek kompani Szczotki, napadł na dwór Palczowskich w Marcówce, a następnego dnia obrabował kupców podążających przez Przełęcz Kocierską do Andrychowa. W zachowanych materiałach sądowych, Bury opisywany jest jako dzielny, ale także bardzo bezwzględny towarzysz. Po pewnym czasie był już harnasiem własnej bandy zbójeckiej, który grasowała w okolicach Żywca napadając na na ludzi w Juszczynie, Trzebini i Milówce. Sławny wójt żywiecki Andrzej Komoniecki, na kartach swej kroniki opisał w jaki sposób ujęto zbójnika. W 1630 roku Sobek Bury wraz ze swa kompanią bawił się w Milówce w karczmie i domu Szymona Szczotki, gdzie przebywał także ksiądz Iwanowski z miejscowości Radziechowy. Dowiedział się o tym starosta żywiecki i zorganizował obławę na całe towarzystwo, w sile stu pięćdziesięciu mieszczan. Bury, gdy spostrzegł, że wpadł w zasadzkę schronił się w szopie na siano, jednak ogień szybko wypłoszył go z kryjówki. Wsadzono go na tratwę i rzeką Sołą w silnej eskorcie popłynął do Żywca. Tam osądzono zbójnika i powieszono na haku, a ponoć, gdy ginął żartował sobie rozmawiając z katem. Kronikarz zanotował ostatnie słowa harnasia: „Wio Bury do góry”, a egzekucja zbójnika przeszła do legendy. Ponoć w wielu miejscach, które otaczają Kotlinę Żywiecką znajdują się skarby ukryte przez Sebastiana Burego, a jego postać znajduje się na „funtach zbójnickich” wybijanych współcześnie przez beskidzkie gminy.
Poznajemy Zbójnika Proćpaka
Jerzy Fiedor Proćpak był najsłynniejszym hetmanem Ziemi Żywieckiej. Jego zbójnicka, zła sława sięgała od Babiej Góry po Czantorię, a liczne ballady opisywały prawość, spryt i dumę harnasia. Urodził się w Kamesznicy w połowie XVIII wieku, a pierwsze zapisy o jego osobie pochodzą z 1792 roku, gdy odsiadywał wyrok w Wiśniczu za kłusownictwo. Uciekł z więzienia i w obawie przed schwytaniem schronił się w górach, organizując zbójecka bandę. Pierwszym aktem krwawego zbójowania było zabójstwo słowackich domokrążców w Polhorze, których okradli, a kolejne napady były równie okrutne i bezlitosne. Pojawiali się w polskich Beskidach, na Śląsku i na Orawie, a wszędzie łupili gospodarzy i wędrownych kupców. Proćpak ze swoją bandą pojawili się także w Zawoi, gdzie weszli na plebanię kościelną i zrabowali księdzu 112 zł. , oraz ubrania i skierowali się w stronę Babiej Góry prowadzać ze sobą jako zakładnika, miejscowego organistę. Zbójnicy grasowali coraz śmielej, kradzieże, które głównie skupiały się na Żywiecczyźnie, sięgnęły aż po Kalwarię Zebrzydowską i wieść o okrutnych czynach Proćpaka dotarły do Krakowa.
W 1795 roku do Żywca przybyły dwie kompanie wojska, które zostały rozlokowane po wsiach i z pomocą leśników, oraz chłopów zaczęto tropić zbójnika. Najpierw złapano jego kompanów, natomiast on sam wpadł w ręce żołnierzy w domu swojej frajerki Barbary Sołtysek z Milówki i został osadzony w więzieniu. Proćpak wraz z towarzyszami został stracony na szubienicy w rodzinnej Kamesznicy, a co ciekawe, wkrótce później stał się bohaterem ludowych opowiadań. Podobno rabował tylko bogatych, biednym rozdawal pieniądze, opiekował się uczciwymi ludźmi i kupował im woły do pracy w polu, oraz potrzebne na co dzień przedmioty. W XX wieku powstało wiele opowiadań i wierszy opierających się na przekazach ludowych, opisujących życie Proćpaka, jako bezwzględnego zbójnika, ale jednocześnie pełnego poczucia sprawiedliwości i wyczulonego na krzywdę innych ludzi harnasia.
Prawdziwe Historie, prawdziwych zbójników
Martyn Portasz-Dzigosik był zbójnikiem, który pierwszy zakończył swój żywot na Górze Grojec. Z pochodzenia był Słowakiem lub Węgrem, który urodził się w pierwszej połowie XVII wieku. Informacje o jego zbójnickiej działalności pochodzą z 1688 roku, a dotyczą napadów na dwory szlacheckie i plebanie. Był harnasiem 25-cio osobowej, dobrze zorganizowanej bandy zbójników, która siała strach na bardzo rozległym terenie, bowiem rabunki miały miejsce w Polsce, Czechach, Austrii i na Węgrzech. W polskich Beskidach o bandzie Martyna Portasza głośno było od Żywca, po Suchą Beskidzką. Słynne stało się porwanie urzędnika z Węgierskiej Górski Marcina Jaska, za którego Portasz zażądał okupu, jednak, gdy go otrzymał i tak zabił nieszczęśnika. Po tym wydarzeniu wojsko nasiliło starania by ująć zbójnika, ten jednak uciekł, wraz ze swym bratem Pawłem na Węgry. Po kilku miesiącach znów pojawił się w Polsce, najpierw oszukiwał kupców Krakowie, a potem w przybył w okolice Żywca i gościł się między innymi w karczmie w Milówce.
Został ujęty przez chłopów, pamiętających zbrodnię Portasza dokonaną w Węgierskiej Górce, a złapano go na Hali Śrubita w okolicach Wielkiej Raczy. Żywot swój zakończył wbity na hak na Górze Grojec, na której w 1689 roku postawiono szubienicę, w celu egzekucji Martyna Portasza, która oglądało prawie dwa tysiące ludzi. Przed śmiercią zbójnik prawdopodobnie przeszedł skruchę i poprosił, by wpisać go do Bractwa Różańcowego, a wpisu tego faktycznie dokonał wikary Szymon Myszkowicz z Żywca. Po Portaszu-Dzigosiku nie zachowały się żadne pieśni ludowe, a jedynie legendy o zakopanych skarbach zbójnika w Beskidzie Żywieckim.
Zbójnicy w Beskidach
Klimczakowie, byli to trzej harnasie w Beskidzie Żywieckim i Beskidzie Ślaskim. Choć nosili to samo nazwisko i działali mniej więcej w tym samym okresie, prawdopodobnie nie byli spokrewnieni. W drugiej połowie XVII wieku na terenie Państwa Żywieckiego pojawiły się niezależne bandy zbójników Jana, Mateusza i Wojciecha Klimaczaków. Każda z nich zasłynęła na swój sposób w Beskidach, napadając na wiejskie zagrody, oraz wchodząc w konflikty z właścicielami terenów. Wszyscy Klimczakowie ponieśli śmierć jaka przysługiwała harnasiom. Najciekawsze jest to, że trzech zbójników zlewa się w postać legendarnego zbójnika Klimczoka, który w folklorze ludowym przetrwał jako nazwa szczytu w Beskidzie Śląskim, w szeregu baśni dotyczących skarbów ukrytych w Baraniej Górze i pod Szyndzielnią, oraz w literaturze opisującej bohaterskiego harnasia.
Prawda o zbójnikach
Wojtek Mateja był ostatnim zbójnikiem związanym z Tatrami i Podhalem. Pochodził prawdopodobnie z Zakopanego, gdzie urodził się w pierwszej połowie XIX wieku. Był znanym wśród górali zbójnikiem, który przede wszystkim kradł mięso i oscypki, napadał na karczmy, a potem urządzał wielkie pijatyki za zrabowane pieniądze. Ukrywał się Tatrach, gdzie miał swoje miejsca, a najczęściej przebywał w Dolinie ku Dziurze, gdzie w pobliżu stała jego chałupa, oraz Jaskini Dziura, w której chował ukradzione przedmioty. Co ciekawe, znał dobrze ks. Józefa Stolarczyka, pierwszego proboszcza Zakopanego, który często upominał go i próbował sprowadzić na dobra drogę, jednak nauki księdza Wojtek puszczał mimo uszu. Pewnego razu, gdy proboszcz Stolarczyk wypominał Matei nieślubny związek z Kacką od Toporów, ten zezłościł się i wyrzucił go z karczmy. Złapali Wojtka za złodziejstwo w 1865 roku, osadzono w więzieniu w Wiśniczu, gdzie zmarł po 10 latach. W pamięci zachował się przede wszystkim nie jako krwawy zbój, lecz raczej jako chciwy złodziejaszek, który dla ukochanej „frajerki” potrafi zrobić prawie wszystko.